Moje najdłuższe wyjazdowe wakacje spędziłam z Ukochanym w Kanadzie. Mój mąż urodził się w polskiej rodzinie w Toronto i spędził w Kanadzie połowę swojego życia. Dlatego postanowiliśmy w ramach podróży poślubnej zwiedzić ten wielki kraj. Mieliśmy mały problem z wylotem, gdyż panom celnikom nie podobało się, że mój mąż - Polak - używa paszportu kanadyjskiego. Kiedy jednak przepuścili nas przez bramkę, zaczęła się ekscytująca przygoda. Ponieważ był to rzeczywiście miesiąc miodowy, udało nam się dużo przeżyć. Poniżej pragnę przedstawić to, co mnie najbardziej zaskoczyło i zauroczyło.
Kanada to ogromny kraj. Zwiedzaliśmy zarówno zachodnią, jak i wschodnią część kraju liścia klonowego. Przejechaliśmy w sumie 9000 km i zobaczyliśmy 6 spośród 10 prowincji. Była to podróż, jak w filmie drogi, oznaczająca przejeżdżanie ogromnych odległości, ale czas spędzany w samochodzie dał nam ogromną frajdę ciągłego poznawania siebie. Któregoś dnia GPS powiadomił nas, że mamy skręcić w prawo za 593 km Przy tak wielkich odległościach, cały transport musi być „wielki”. Nie zdziwił nas zatem pociąg ciągnięty przez 3 lokomotywy z ponad dwustoma wagonami.
Zwiedzaliśmy Kanadę w maju. Oznaczało to, że natrafiliśmy i na zimę i na lato. Jednym z przepięknych miejsc do zobaczenia w tym ogromnym kraju są szmaragdowe jeziora w górach skalistych. Nam udało się zobaczyć je zawalone śniegiem, a żeby do nich dotrzeć musieliśmy mijać zaspy wysokości człowieka. Zwiedzaliśmy także lodowiec, mając pod sobą lód wysokości wieży Eiffla. Z drugiej strony, zwiedzanie Quebecu odłożyliśmy na porę nocną, bo w ciągu dnia było zbyt gorąco.
Niesamowita przyroda Kanady to przede wszystkim góry, lasy i jeziora. Góry skaliste są cudowne – wydaje się, że nigdy się nie kończą. Łatwo w nich spotkać niedźwiedzia. Nam udało się to kilkakrotnie, choć nigdy do nich nie podchodziliśmy. Na szlakach turystycznych są specjalnie zabezpieczone „niedźwiedzioodporne” śmietniki, a przed wejściem na niektóre szlaki widnieje informacja o konieczności użycia przeciw-misiowego sprayu. Mniejsze zwierzęta są równie interesujące. Przykładem jest chipmunk, którego przedstawiciele to kreskówkowi Chip i Dale. Okazało się, że nie są oni wiewiórkami!
Kanadę ze Stanami łączy wodospad Niagara. Ta potęga sił przyrody robi ogromne wrażenie. Udało nam się podpłynąć pod wodospad, lecz statek na którym byliśmy nie był w stanie dalej płynąć ze względu na siłę spadającej wody. Niagara to także miasto rozrywki, z pokazami fajerwerków nad słynnym wodospadem czy wieżą, w której można zjeść kolację podziwiając wodospad z każdej strony, gdyż restauracja w ciągu godziny wykonuje „obrót” o 360 stopni.
Największe miasto na zachodnim wybrzeżu – Vancouver – to miejsce, w którym chciałoby się żyć. Jest w nim wszystko: zarówno bliskość gór (narty dostępne przez cały rok), jak i piękne wybrzeże z plażami, super szklane centrum biznesowe, a jednocześnie 15 minut od centrum małe uliczki z domkami i trawnikami. Gdybyśmy mieli mieszkać w Kanadzie, to Vancouver byłoby idealnym miejscem do życia. Chyba, że chcielibyśmy żyć w górach – wtedy w Kitimat (nazwa oznacza „ludzi śniegu” w języku Indian), mieście młodości męża. Jest to miasto zbudowane dla pracujących w fabryce znajdującej się przy ujściu kanału otroczonego zewsząd górami. Miasto zostało specjalnie zaprojektowane jako miasto-ogród ze spiralnymi ulicami i potencjałem dalszej rozbudowy. Projektanci zaplanowali miasto tak, aby z każdego miejsca szybko można było dotrzeć do centrum, a jednocześnie aby poszczególne „domkowe” dzielnice były bezpieczne. Dlatego chodniki znajdują się nie przed domami, ale na ich tyłach, między domami. Tam usytuowano także place zabaw i boiska.
Pobyt w Kanadzie był super przygodą, którą polecam każdemu wielbicielowi natury, majestatycznej przyrody i czystości. Dla nas skończył się on w Toronto. Podczas odwiedzania „polskiej” ulicy weszliśmy do polskiej restauracji. Kiedy podano nam na przystawkę polski chleb z masłem, wiedzieliśmy już, że tęsknimy za Polską i czekaliśmy niecierpliwie na powrót.
Podróż po Kanadzie była wspaniałym doświadczeniem dla naszego związku, a jej owocem jest Ola, która wracała już z nami do Polski w moim brzuchu.